czwartek, 1 maja 2014

Rozdział 3: Stary przyjaciel i czterej Mistrzowie.

 Na Arenie stali czterej Mistrzowie. Każdy pochodził z innego królestwa. Byli najsilniejszymi ludźmi w całych Czterech Królestwach. Koło mnicha z klasztoru Czarnej Nocy stał jakiś chłopak. Zauważyłam też, że koło Esteta stali Shadow i Morrow. To był zły znak.
-To ona-przemówił Estet.-To właśnie jest Mora.
-O co chodzi?-spytałam.
-Poznajesz mnie-spytał mnich. Był najstarszy z stojących na Arenie.
 Przyjrzałam się mu uważniej. Nie mogłam uwierzyć, że to naprawdę on. Kiedy wtedy byłam jeszcze w klasztorze i napadli nas ci zabójcy. To on gdzieś wyjechał ze swoim podopiecznym. Tylko on wtedy przeżył.
-Witaj Neksus-przywitałam się.
-Więc jednak pamiętasz-to nie było pytanie a raczej stwierdzenie.-Dobrze wiesz, że jesteśmy Mistrzami Czterech Królestw. Mamy do wykonania zadanie. Myślę, że tak jak my chcesz żeby walki na Arenie się skończyły. Oficjalnie nie trwają też wojny ale... cóż myślę, że domyślasz się, że to kłamstwo. Musimy teraz zobaczyć czy rzeczywiście jesteś wybranką. Zechcesz uczynić nam ten zaszczyt i pozwolić nam na to?-spytał. Jak mogłam odmówić? Nie mogłam i to było najgorsze.
-Dobrze-powiedziałam cicho.
 Najpierw podszedł do mnie starszy człowiek. Był ubrany w brązowe szaty. Miał długą białą brodę i okulary. Poza tym musiał mieć już ponad sześćdziesiąt lat o ile nie więcej.
-Jestem Mistrzem Królestwa Ziemi-zaczął.-Mam na imię Mindragord. Czy posługujesz się magią Ziemi?-spytał.
-Tak-odpowiedziałam krótko.
 Mindragord położył mi rękę na ramieniu i na chwilę zamknął oczy.
-Rzeczywiście ona umie tkać Ziemie teraz ty Neksus.
-Wiem, że potrafi tkać Ogień sam ją tego nauczyłem.
-Dobrze więc teraz ja-przemówiła Mistrzyni Powietrza.-Mam na imię Lyrien ale mów mi Lin. Umiesz tkać Powietrze?
-Tak.
 Wokół mnie zawiał wiatr. Był dziwnie ciepły.
-Umie tak Powietrze. Teraz ty Alfjia.
 Mistrzyni Wody podeszła do mnie . Woda okrążyła mnie kilka razy.
-Umiesz tkać Wodę.
-Tak umiem robić wszystkie te rzeczy. Umiem jeszcze jedną.
-Jak to?-zapytali praktycznie wszyscy naraz.
-Walczę stylem magii Inviliti zresztą jestem ostatnią osobą, która to robi. Dzięki temu mogę zmienić sięw rożne stworzenia. Tak naprawdę czuje się sobą dopiero kiedy się zmienię-zakończyłam.
-Niemożliwe...-wyjąkał Neksus.
-Dlaczego wszyscy tak myślą?-spytałam.
-Ponieważ jeszcze nikt nie dostał tego daru od Bogów-odpowiedział mistrz Ognia.
-Jak to? Jestem pierwsza?
-Tak. Czas abyś kogoś zobaczyła.
 Zza pleców Neksusa wyszedł jakiś chłopak. Był wysoki i dobrze zbudowany. Miał ciemną skórę ale nie czarną. Za to jego wosy trudno było odróżnić od smoły. Jenak to jego oczy przykówały uwagę. Były czarne. Moje były złote  i tak jak jego też mocno rzucały się w oczy. Znałam tylko jedną osobę o takich tęczówkach.
-Mike..?
-Już myślałem, że nie pamiętasz-uśmiechnął się.
 Mike to przyjaciel jeszcze z czasów kiedy byłam w klasztorze. To właśnie on był podopiecznym Neksusa, Który wyjechał gdzieś podczas ataku.
-Miło cię znowu widzieć-powiedziałam w końcu.
-Mi ciebie też.
-Dobrze ale najpierw musi to udowodnić!-usłyszałam głos Mindragora.-Jeśli to nie ona to tylko stracimy czas!
-Dobrze już dobrze. Ja jej powiem-zapowiedział Neksus a potem odwrócił się w moją stronę.-Moro-zaczął-chcemy mieć całkowitą pewność, że jesteś wybranką. Dlatego właśnie musisz nam to udowodnić zanim zabierzemy cię do Kesali. Będziesz musiała zostać na Arenie i pokazać co potrafisz. Zgadzasz się?
-Tak.
  Wszyscy oprócz mnie weszli na widownie. Fosa która otaczała Arenę wypełniła się wodą. Mosty zapaliły się ogniem. Blacha która była pod moimi stopami odsunęła się i stanęłam na zwykłej ziemi. W górze zaczął wiać wiatr.
-Jesteś gotowa?-spytał Estet.
-No nie wiem a mam  jakiś wybór?-zapytałam.
-Raczej nie-odpowiedział.
-No to jestem.
 Na Arenie zaczęli wchodzić sztuczni przeciwnicy. W moich rękach pojawiły się dwa sztylety. Z pierwszymi właśnie tak sobie poradziłam. Potem zaczęłam atakować magią. Kilku zalałam wodą. Następnych spaliłam ogniem. Jeszcze innych udusiłam powietrzem. Kolejnych zmiażdżyłam ziemią. Ale to i tak było za mało a ich za dużo. Moje oczy zwężyły się a skóra zaczęła błyszczeć. Zmieniłam się w Feniksa. Wzleciałam w górę i ustawiłam skrzydła pod odpowiednim kątem. Poleciały iskry a po chwili moi ,,przeciwnicy" znikneli. Zleciałam na ziemię i z powrotem zmieniłam postać. Na Arenę wybiegli wszyscy którzy do tej pory byli na widowni.
-To ona!-krzyknął Mindragord.-Teraz jestem pewien! Musimy ją zabrać ale naszych podopiecznych też.
-Zgadzam się-powiedziała mistrzyni Powietrza.
-Waszych podopiecznych?-spytałam.
-Ja ci to wyjaśnię ale później-stwierdził Neksus.-Wrócimy to za pół roku aby cię zabrać. Na razie zachowuj się tak jakby nic się nie stało. Dobrze?
-Tak.
-Świetnie. Do zobaczenia-zawołał a potem wszyscy mistrzowie i Mike znkineli.
-Co to do cholery było?-spytała Morrow.
-Jutro ci wyjaśnię-odpowiedziałam.
 Byłam za bardzo zmęczona na cokolwiek innego niż spanie. Więc od razu poszłam do pokoju i się położyłam.